sobota, 11 sierpnia 2012

Batman - Początek OST



Zimmer i Howard zabierają się za Człowieka-Nietoperza
Przygoda Christophera Nolana z Człowiekiem-Nietoperzem dobiegła końca wraz z ostatnią częścią trylogii – „Mroczny Rycerz Powstaje”. Każda kolejna wizja Batmana zmieniała scenograficzne ujęcie Gotham, twarz Bruce’a Wayne’a, a także i motyw główny oraz klimat ścieżki dźwiękowej. Wizję Nolana uzupełniał swoją muzyką Hans Zimmer, przy „Mrocznym Rycerzu” (2008) i „Batman – Początek” (2005) wraz z Jamesem Newtonem Howardem. W ramach melancholijnego powrotu do źródła, swoistego hołdu złożonego najlepszej serii heroic movies recenzujemy wszystkie trzy części muzycznej ilustracji nolanowej wizji Gotham.
Zdecydowanie kompozycja Zimmera i Howarda pasuje do wizji Nolana. Jest mroczna, nieco tajemnicza, niepokojąca. Nie ma również wyraźnego motywu przewodniego, co w zupełności odpowiada nowej wizji Batmana, który jest bohaterem niezwykle ludzkim i prawdziwym. Pozbawienie go wyraźnego motywu zrywa z niego pewną warstwę nadludzkiej postaci i sprowadza na ziemię. Dlatego na albumie nie ma utworu, który można byłoby nazwać motywem Batmana, ale przez cały soundtrack przewija się, zdecydowanie rozpoznawalny, choć raczej ambientowy „niby-motyw”. Zimmer i Howard zdecydowali, że nowa muzyka ilustrująca Batmana nie będzie nawiązywać do „wesołego” (kompozytorzy nazwali tak kultowy motyw Batmana autorstwa Elfmana) motywu z filmów Burtona. Końcowy niby-motyw naśladuje swoją linią melodyjną odgłos skrzydeł nietoperza, ograniczając się do kilku prostych dźwięków. Kompozytorzy wyraźnie sięgają do elektroniki. Czuć w tym przypadku wyraźną dominację Zimmera, który podobne rozwiązania stosował w przypadku „Helikoptera w ogniu” Scotta. Sama kompozycja sprawdza się dość nieźle i dodaje muzyce potrzebnej oryginalności.
Muzyka w odpowiednich fragmentach wzmaga dramaturgię poprzez piękne połączenie delikatnych melodii granych przez fortepian i instrumenty smyczkowe („Barbastella”, „Macrotus”, „Corynorhinus”). Bezbłędnie w całej konwencji odnajduje się również zupełnie typowy, chciałoby się rzec „zimmerowy” action score („Molossus”, świetne rozwinięcie w „Antrozous”).
Niestety „Batman – Początek” nie brakuje wad. Poniekąd wynikają one z przyjętej przez reżysera mroczno-realistycznej, trochę horrorowej konwencji. Przez długie chwile na płycie dominuje nudnawy, mroczny underscore i liczne łopatologiczne nagromadzenia dźwięków (czy raczej efektów dźwiękowych… co one robią na płycie?), typowe dla horrorów, próbujące na siłę przestraszyć widzów („Artibeus”). Oczywiście dla niektórych prawdziwy rollercoaster dźwięków może okazać się przyjemnym doznaniem muzycznym, jednak dla przeciętnego słuchacza będzie on stanowił raczej swoisty gwałt uszu.
Ostatecznie należy przyznać, że mimo wad „Batman – Początek” to cały czas muzyka przyjazna dla uszu, warta uwagi. Dlatego też pod playlistą widnieje lekko naciągana 4.

- Alek Kowalski