poniedziałek, 5 września 2011

"21" Adele

Biała kobieta o czarnym głosie.
Jesteśmy dopiero na półmetku roku a już z pewnością można powiedzieć, że jednym z największych przebojów roku 2011 będzie grający we wszystkich odbiornikach radiowych kawałek Adele „Rolling In The Deep”. Zaś na listach najlepiej sprzedających się albumów będzie drugi album brytyjskiej wokalistki „21”.
Kiedy Adele otrzymała nagrodę Grammy dla najlepszego debiutu za album „19” wszyscy, nie bezpodstawnie, porównywali tę wygraną do wygranej innej brytyjskiej wokalistki - Amy Winehouse. Obie pochodziły z UK, obie tkwiły w podobnym stylu muzycznym i w końcu obie stały na progu wielkiej kariery. Każdy wie jak tragicznie potoczyły się losy kruczo-czarnowłosej Winehouse, pytanie brzmiało czy i tak tragicznie potoczy się życie jej jasnowłosej konkurentki. Album „21” zdaje się odpowiedzią negatywną na to pytanie.
Jedno powiedzieć trzeba na początku: kobieta ma kawał znakomitego i mocnego głosu. Jej wykonanie na tegorocznym Brit Awards piosenki „Someone Like You” wielu powaliło na kolana. Oczekiwania względem płyty były wielkie. Oczywiście na „21” słyszymy popisy głosowe wokalistki, ale sama ścieżka dźwiękowa jest też godna uwagi. Adele to nie kolejna popowa wokalistka kierująca się w stronę eurodance’u. Na jej płycie słychać flirt z jazzem, mniej z r’n’b i trochę z soulem. Mało znajdziemy  tu tak przebojowych kawałków jak promujący album „Rolling In The Deep”, a więcej wolnych ballad i nastrojowych utworów.
Poniekąd jest to zarzut, jednak raczej średni. Owszem, czuje się tu spory natłok wolnych piosenek, które zapełniają prawie cały album nie możemy przy tym zapominać o tym, że są to utwory pięknie skomponowane i, jak cała płyta, znakomicie zaśpiewane. Ewentualne chwilowe nudzenie rekompensują mocniejsze, nieco szybsze kawałki takie jak „Set Fire To The Rain” oraz „Rumor ….”. Jak dla mnie są to mocniejsze propozycje.
Świat, a bardziej Wielka Brytania oszalała na punkcie Adele, a jej oba albumy trafiły na dwa pierwsze miejsca tamtejszej listy przebojów. Piosenkę „Rolling In The Deep” pokochali wszyscy. Ona też otwiera całe wydawnictwo (nic dziwnego, skoro zaczyna się intrygującymi dźwiękami). Dalej słyszymy „Rumor Has It”, który jest stylistycznie utrzymany w klimacie pierwszego numeru. Trzeci track to pierwsza z wielu ballad na płycie - piosenka „Turning Tables” zapowiada jak będzie wyglądać reszta płyty. Linie melodyjne nie są najambitniejszymi, ale w dzisiejszym świecie muzyki, przepełnionym elektryczną muzyką, i takie kompozycje cieszą. Każda piosenka jest też oddzielnym wyzwaniem dla głosu piosenkarki, a ta używa sobie ile może i kiedy może.
Każdy tekst to kolejne romantyczne wyznanie miłości, trochę w starym stylu. Najbardziej „miłosne” wydaje się „Someone Like You”, który zamyka „21”. Ta piosenka jest dowodem na to, że często nie ważne, co się śpiewa, ale jak. Jak już pisałem podczas wykonania tej piosenki na tegorocznym Brit Awards widownia zamarła (naprawdę proponuję zobaczyć filmik na youtube).
Świetna płyta? Nie do końca. Miałem wielkie oczekiwania, wszyscy, którzy słyszeli debiutancki singiel z „21” mieli. W tym kontekście płyta trochę rozczarowuje, ale jak spojrzymy na nią, a raczej jak posłuchamy jej bardziej wnikliwie, to dostrzeżmy oczywisty urok płyty Adele. A to przecież dopiero jej drugi album.


- Łukasz Kowalski