Aguilera w świecie Burleski
Co z tego, że Christina Aguilera jest przeciętną aktorką. Co z tego, że napięta twarz Cher nie pozwala jej na okazywanie jakichkolwiek uczuć. „Burlesque” to i tak całkiem niezły film, a to dlatego, że mimo wyżej wspomnianych wad, Christina ciągle ma jeden z najsilniejszych wokalów na świecie, a Cher mimo wszystkich tych tragicznych operacji plastycznych wciąż potrafi znakomicie śpiewać.
Soundtrack do „Burlesque” wydawać się może właściwie kolejnym studyjnym albumem Aguilery, śpiewa ona osiem z dziesięciu utworów na albumie. Byłaby to na pewno lepsza płyta niż niedawno wydany „Bionic”. Tam Christina przestraszyła się konkurencji i uciekła w popularny newsound i popowo-dancowe klimaty. Ścieżka dźwiękowa z filmu bardziej nawiązuje do jej najlepszego dzieła - „Back To Basics” z 2006 roku (jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy album w muzyce popularnej ostatnich dziesięciu lat).

Nie jest to wcale zarzut, koncepcja burleski, która zahacza o stylizacje wykorzystanych przez Christinę w „Back To Basics”, opiera się przede wszystkim na sexapilu i kobiecej sile zawartej w tekstach. Nieodłączne są odważne choreografie (swoją drogą bardzo efektowne w tym filmie) i sceniczny ogień. Trochę poza tą konwencją wydaje się być ostatni kawałek „The Beautiful People” czyli zaskakujący cover piosenki grupy Marilyn Manson. To ostra jazda z niesamowicie wieloma uderzeniami na minutę, o której w „Slant Magazine” napisali, że jest zbyt kontrowersyjna nawet jak dla Baza Luhrmanna.
Trzeba w końcu wspomnieć o udziale Cher na tej płycie. Jest to jej pierwszy muzyczny projekt od ponad dziesięciu lat. I trzeba przyznać, że powrót zafundowała nam w bardzo dobrym stylu, choć trochę konserwatywny. Pierwszy kawałek „Welcome To Burlesque” genialnie wypada w filmie z bogatym tłem muzycznym, tam mamy więcej gitary i basu, na wersji płytowej zamieszczono tak zwaną wersję tango. Piosenka, gdzie na głównej linii melodycznej pojawiają się skrzypce. Dostały nawet własną „solówkę”. Obie wersje są znakomite. Drugi kawałek to stworzona przez Diane Warren poprockowa ballada „You Haven't Seen The Last Of Me”, która zasłużenie zdobyła tegorocznego Złotego Globa. Tę piosenkę polecam jednak słuchać bez obrazu. Napięta skóra Cher nie pozwoliła w filmie na przekazanie tak wielkich emocji jakie niesie ten utwór. A sam tekst wydaje się być bardzo osobisty dla Cher, która podjęła walkę o powrót na scenę muzyczną. Szkoda tylko, że obie z Aguilerą nie zaśpiewały jakiejś piosenki razem, to byłoby ciekawe.

Bardzo dobrze, że powstał ten film i ta płyta. Jest to swojego rodzaju deska ratunku dla obu pań. Dla Cher to możliwość do powrotu na scenę (bo raczej nie do aktorstwa) a dla Christiny ratowanie swego upadającego statusu gwiazdy. W USA właściwie przekreślono ją po albumie „Bionic”, oskarżano o to, że jak wszystkie inne próbuje kopiować Lady Gagę i zbyt uderza w tony sado-maso, co bardzo gorszy konserwatywną Amerykę. „Burlesque Soundtrack” pozwala jej na powrót do czasów eleganckiego „Back To Basics” - stylu ,w którym czuła się chyba najlepiej i w którym wszyscy ją pokochali.
Track:
1. Something's Got A Hold On Me (by Christina Aguilera)
2. Welcome To Burlesque (by Cher )
3. Tough Lover (by Christina Aguilera)
4. But I Am A Good Girl (by Christina Aguilera)
5. Guy What Takes His Time (by Christina Aguilera)
6. Express (by Christina Aguilera)
7. You Haven't Seen The Last Of Me (by Cher )
8. Bound To You (by Christina Aguilera)
9. Show Me How You Burlesque (by Christina Aguilera)
10. The Beautiful People (by Christina Aguilera)